Ciepły grudzień, pomarańcze na ulicach, flamenco. Tak 35 tysięcy biegaczy z całego świata przywitała słoneczna Walencja. Cel biegaczy wspólny – ukończyć tegoroczny Valencia Maraton. Dla wielu z nich okazja do poprawienia życiówek, a dla elity – do pobicia rekordu trasy, czy nawet i świata. Wśród nich pojawili się nasi biegacze z ITMBW Kraków, których niebieskie koszulki doskonale współgrały z błękitem nieba w Walencji. Z królewskim dystansem zmierzyło się nasze The Magnificent Seven.
Preludium
Jak wiadomo, najważniejsze w maratonie nie jest pokonanie samego dystansu, lecz dobrze zaplanowany trening. To właśnie wspólnym treningiem z grupą Bieganie.pl rozpoczęliśmy sobotni poranek. Wśród obecnych gwiazd polskich biegów nie zabrakło takich osobistości jak Adam Nowicki, Henryk Szost, Adam Kszczot czy Joanna Jóźwik 😉
W ramach treningu nasi klubowicze mogli zapoznać się z malowniczymi trasami biegowymi w ogrodach Turii. Doceniliśmy przede wszystkim ilość dostępnych szlaków dla biegaczy. Nie bez powodu Walencja się reklamuje jako Ciudad del Running. Potem spędziliśmy czas na zwiedzanie Walencji i jej okolic. Trzeba było wykorzystać okazję – w czasie maratonu niekoniecznie był czas na łapanie widoków. Tymczasem główna scena, na którą wkroczą biegacze, nieśmiało czekała na niedzielne przedpołudnie.
Maratón Valencia Trinidad Alfonso Zurich
W końcu nadszedł ten dzień, na który niebiescy poświęcili wiele tygodni przygotowań, setki (a nawet u niektórych tysiące) przebiegniętych kilometrów. Przed startem wspólna rozgrzewka, przygotowanie już w zasadzie mentalne na dystans i jak miało się potem okazać – trudne warunki atmosferyczne, czyli słoneczko, które powoli wstawało od strony wybrzeża.
Po tej wspólnej rozgrzewce przeszliśmy do swoich stref startowych, by już od 8:25 ruszać falami na trasę tegorocznego maratonu w Walencji. A jak się ona przedstawiała?
W ciągu kilku godzin biegu mieliśmy okazję przebiec blisko wybrzeża Morza Śródziemnego, zobaczyć z bliska Estadio Mestalla (stadion, na którym gra swoje mecze Valencia CF), a także zwiedzić historyczną część miasta. Nie należało też zapominać o samym Palau de les Arts, które robiło wrażenie swoim awangardowym stylem. To właśnie w pobliżu Palau były zlokalizowane start oraz meta.
Samo wydarzenie to przyciągnęło na ulice ogromne rzesze kibiców. Pogoda, mimo grudnia, zachęcała do wyjścia. Sam zapamiętałem tłumy sympatyków miejscowej Valencii. Tymczasem kolejne mijane tablice z temperaturą, która szybko przekroczyła 20 stopni, dawały do zrozumienia, że decydujące było przyzwyczajenie organizmu do „letnich” warunków. Większość z nas zapewne trenowała przy temperaturach, które oscylowały wokół zera.
Jednak dla sporej grupy biegaczy warunki nie okazały się wymówką do nieosiągnięcia założonych celów. Mądre rozplanowanie biegu było warte w tamtą niedzielę więcej niż nawet najbardziej udany trening.
Ostateczne wyniki maratonu:
- Rafał Oświęcimka 2:50:38 PB 👏🔥
- Maciej Michałowski 2:59:31 PB 👏🔥
- Szymon Gogoc 3:09:02 👏
- Magdalena Oświęcimka 3:10:58 PB 👏🔥
- Paweł Słowikowski 3:38:15 👏
- Marcin Czyżyk 3:51:41 👏
- Tomasz Majoch 5:21:36 👏
Do grona naszych trójkołamaczy dołączył Maciej Michałowski, oto co powiedział po biegu: (źródło – instagram @maciek.run.and.travel)
„Nie wiedziałem czego się spodziewać ale okazało się to całkiem znośne 😜
Pierwsze 5km to był straszny ścisk i prędkość poniżej planu, drugie 5km już było lepiej i udało się nadrobić. Generalnie pierwsze pół zleciało super zgodnie z planem. Dopiero 33-34km zaczęły się problemy, nigdy nie biegłem tak długo a mityczna ściana ciągle była z tyłu głowy… Dodatkowo słońce już mocno zaczęło przypiekac. Tempo spadło a tętno wystrzeliło do góry… Pojawiały się już myśli żeby dotruchtac do końca. Ale z drugiej strony było już tak blisko… Splity zapisane na ręce już dawno się zmyły więc nie wiedziałem gdzie jestem a zegarek już dawno rozjechał się z kilometrówkmi. Ostatni km ciągnął się niesamowicie ale kiedy zaczęły się niebieskie maty i w oddali widziałem zegar który jescze pokazywał 2 z przodu zebrałem się na ostatni wysiłek.
Udało się… 2:59:31 😃”
W podobnym tonie wypowiedział się Tomek Majoch. Oddajmy mu głos (źródło – FB Tomka):
„Przyjazd bardziej na przewietrzenie głowy niż łamanie wyników. W tym roku z różnych względów nie było szybkiego biegania…
Valencia Marathon to wielkie święto biegania i 35.000 uczestników na starcie…
Impreza i doping 📣 niesamowity 😱 Może się powtórzę, że medal 🥇 nie jest złoty, ale smakuje wybornie. Celem było pokonanie dystansu w spokojnym tempie, turystycznym 🏃♂️ i dla fanu 😄😄”
Nie wszyscy byli zachwyceni swoim wynikiem. O swoim maratonie parę słów powiedział na gorąco autor tego artykułu: (źródło – FB Szymona)
„Oczekiwania co do maratonu miałem wysokie, ale co już dość często się tu pojawiało, no nie dowiozłem. 4 miesiące przygotowań do startu sezonu (nie będę liczył całego roku), niezłe wyniki pozwalały sądzić, że atak na sub3 i w przyszłości być może na tzw. BQ (Boston Qualified) jest wykonalny (2:55 było realne patrząc chociażby na półmaraton). Niestety jak czas pokazał, wyszedł wynik gorszy niż na Cracovii i o ile na Cracovii mogłem w sumie uważać, że wynik był ok, bo życiówka poprawiona, bo wiedziałem co nie zagrało (za mało węglowodanów na wyścigu i ostatnim tygodniu), to jednak mimo wyeliminowania słabych punktów rezultat okazał się dla mnie rozczarowujący. Sezon kończę z czasem 3:09:02, czyli jak daleko byłem od sub3, tak nadal jestem…”
Cóż, pozostaje w imieniu ITMBW życzyć wszystkim klubowiczom oraz naszym czytelnikom jeszcze bardziej udanego sezonu 2026, pełnego życiówek i radości 😊













